26 mar 2014

No to impreza!

[ Kisame ]
Siedziałem z Itachim na dachu szkoły. Było za cicho, jak dla mnie. Nagle ujrzałem fioletowe włosy i do naszych uszu doszły krzyki jakieś pustej blondynki.
- Ty Kisame, co to za lesbijka?
- To Maria. Moja dziewczyna.- warknąłem. No przecież tyle mu o niej mówiłem!
- Nie denerwuj się rybko. No, ale widać że seks z tobą jej nie wystarcza.
- Debil z ciebie. Jest ode mnie o dwa lata młodsza.
- Aaaaa…. A w takim razie ile już jesteście parą?- przyglądał mi się. No kurwa mówiłem mu!- Czekaj! Sam zgadnę….. Wiem! Dwa lata.
- Odkryłeś Amerykę.
- Wiesz co? Jesteś nie miły. Współczuje twojej Marii.- kręci głową. Widzę jak Maria rozmawia o czymś z Ayumi. Widziałem jak łasica się na nią patrzy. Chytry uśmiech pojawił się na moich ustach.
- Nie no łasica, nie wiedziałem, że ci się nasza „słodka” Ayu podoba.- zachichotałem. Maria odwróciła się w naszą stronę i pomachała nam. Co oczywiście odwzajemniłem a kiedy Itachi tego nie zrobił dałem mu po głowie.
- Za co?!
- Za brak manier, młody człowieku.- udałem jego babcię, za co się skrzywił…

[Ami]

   Szłam szybko nie zważając na przechodzących obok mnie ludzi. Gdyby tylko Deidara nie zadzwonił i obwieścił, że jutro muszę iść do jego rodziców, aby zjeść z nimi kolację, wszystko by nawet było w porządku. Ale nie, muszę sobotni wieczór spędzić wśród pedantycznych krewnych i ich dziecinnego syna.  Byłam w galerii. Oczywiście, aby sobie kupić nowe buty. W końcu nie będę występowała ciągle w  tych samych. Co prawda, był to tylko lekki pretekst, aby wyjść z domu. Gdybym tam została, obawiam się, że głowa by mi wybuchła. Rodzice się kłócą. Znowu. Jak ja nie mogę się doczekać, aż ukończę szkołę. Nagle się potknęłam. Cholera, nie trzeba było ubierać takich szpili. Już leciałam na dół, lecz nagle ktoś chwycił mnie za rękę. Podciągnęłam się do góry i odwróciłam do mojego wybawiciela. Otworzyłam szeroko oczy, widząc kto stoi przede mną. Zanim zdążyłam się odezwać, ktoś zaczął wrzeszczeć na całe gardło.
- Sasori Akasuna i Ami Tenshi! Czyżby miłość na wojnie?!- jakiś durny fan do nas podbiegł i zrobił na zdjęcie. Zapomniałam, że wciąż trzymam jego dłoń, więc natychmiastowo ją puściłam. Musiało wyglądać to dość dwuznacznie.
- Dzięki- wymamrotałam. I niemal błyskawicznie zjawiłam się przy wyjściu. Wyszłam ani razu nie oglądając się za siebie.
***
    Cholera. Cholera. Cholera! Cholera to za mało powiedziane. Teraz będą mnie męczyć wszędzie o ten wypadek. Ale te jego piękne oczy o kolorze gorącej czekolady, którą tak kocham... Ami, ogarnij się! Jeszcze tylko tego brakowało, abym zaczęła rozwodzić się nad kolorem jego tęczówek.
     Cóż, godzina już chyba minęła. A w ciągu godziny powinni wszędzie obwieścić o nowej parze. Szybko zgarnęłam telefon do ręki i wpisałam pierwszy lepszy portal plotkarski. Czytałam po kolei ONE OK ROCK- kolejny występ... W końcu znalazłam to czego szukałam. "Ami i Sasori- zakazana miłość? Czy tylko przelotny romans?". Z każdym kolejnym słowem byłam coraz bardziej wściekła. Z tego co przeczytałam, jestem jego nową "zabaweczką", trzymam go pod pantoflem i nie wstydzę się publicznego okazywanie uczuć (No ludzie, tylko chwyciłam jego rękę!). Aha, ciekawe rzeczy się dowiaduję...  Zdecydowanie trzeba zwołać jakąś konferencję, obwieścić, że to tylko lekka pomyłka. Tylko kiedy..? Napisałam do Rozalii  SMS'a z linkiem do tego artykułu i krótkim objaśnieniem sprawy. Teraz tylko czekałam, aż dostanę od niej jakąś życiową radę.

[ Anna ]
Siedziałam na łóżku. W dłoniach trzymałam telefon i czytałam mą ukochaną mangę. Nie wiem, który już to raz. Może setny? Nie mam pojęcia. Widziałam jak Yukina dawała misję numer 4 Shigure. Śledziłam każdą stronę z uwagą. Po prostu kochałam tę dwójkę. Poczułam wibrację telefonu i wyskoczyła mi wiadomość od Sawy. „ Siemka młoda. Posłuchaj w twoje urodziny wypada ten konkurs na wytrwałość! A i treningu dziś nie ma. Wpadnij dziś do mnie ok? Pomożesz mi. Całuski Sawa.” Zaśmiałam się, ale i jednocześnie się załamałam. W środę mam tyle tych prac klasowych i kartkówek, że nie wiem czy się wyrobię. Zaczęłam odpisywać Sawie z smutkiem. „ Przepraszam, ale nie dam rady do ciebie przyjść Sawa. Cały tydzień mam zawalony a zwłaszcza w moje urodziny.”. Przeczytałam ją kilka razy i wysłałam. Nie musiałam czekać nawet minuty a już widziałam głupią minę Sawy na ekranie telefonu. Przyjęłam połączenie i przystawiłam telefon do ucha.
- Skoro nie możesz przyjść do mnie to ja przyjdę do ciebie!
- Sawa, czy ty płaczesz?- tak wiem jestem dziwna. Z ludźmi ze szkoły nie potrafię normalnie rozmawiać, nawet z większością rodziny, a z osobami z klubu to umiem bez jąkania! Coś na pewno mam nie tak z mózgiem.
- Pokłóciłam się z nim!
- Postaram się do ciebie przyjść..- przygryzłam wargę. Tylko jak? Rodzice myślą iż się uczę, a ja jeszcze nigdy ich nie okłamałam. Wzięłam głęboki wdech.- Będę u ciebie za piętnaście minut.- i się rozłączyłam. Co ja takiego powiedziałam?! Załamana opadłam plecami na materac. I co teraz? Spytać się rodziców? Ale co ja im powiem? Że idę pomóc koleżance pogodzić się z chłopakiem? Toż to przecież dla nich będzie tylko wymówka na to co tata piszę w książkach! Zacisnęłam swoje dłonie na kocu. Spojrzałam na nie po chwili. Czemu one muszą być takie małe? Ogółem to nie lubię całego swojego ciała. Westchnęłam po raz kolejny. Przymknęłam powieki i szukałam pomysłu…. Mam! Gwałtownie podniosłam się do siadu, że aż spadłam na podłogę. Jęknęłam, podnosząc się z podłogi i masując obolały bark. Zeszłam na dół i ujrzałam rodziców grających w karty. Oparłam się o framugę, jednocześnie się za nią chowając. Nie lubiłam nikomu przeszkadzać. Mama mnie zauważyła i zachęciła gestem dłoni abym do nich podeszła. Usiadłam pomiędzy nimi i przyglądałam się kartom.
- Mamo….- przełknęłam ślinę. Matka pilnie przyglądała się kartom a ojciec patrzył się na biust mamy. Przywykłam do tego.
- Tak słonko?
- Czy mogę wyjść na świeże powietrzę? Nie mogę już nic zmieścić do głowy na poniedziałkową kartkówkę i czy mogę pobiegać w parku?
- Oczywiście. Ale wróć za godzinę.- odpowiedział ojciec wykładając karty. Uśmiechnęłam się i ucałowałam oboje. Ruszyłam na górę, spojrzałam na zegarek. Miałam jeszcze dziesięć minut. Szybko przebrałam się w szare spodnie od dresu i czarną podkoszulkę do gimnastyki. Włosy związałam. Słuchawki znajdowały się w moich uszach. Zbiegłam do przedpokoju, biegiem zakładałam addidasy, krzyknęłam iż wychodzę i biegiem udałam się do domu Sawy. Nawet się nie zdyszałam, zaleta biegania codziennie. Sawa siedziała przytulona do poduszki ze zdjęciem Mitsuharu.
- Sawa-chan nie po to tu przyszłam aby widzieć twojego doła!
- Anna-chan!  Przyszłaś!- rzuciła się na mnie.
- Opowiadaj, o co poszła ta kłótnia?
- Pamiętasz tę imprezę , na którą nie przyszłaś?- przytaknęłam.- No więc oczywiście, że się upił i zarywał do jakieś laski, a ta…. A ta pocałowała go w usta! A ten to odwzajemnił! Gorzej! Zaproponował jej numerek!- i wybuchnęła płaczem. Przytuliłam ją do siebie i czułam jak moja bluzka staję się mokra. Jednak nie dbałam o to. Nie umiem pocieszać ludzi, a tym bardziej ich ze sobą godzić. Jednak to dzięki mnie Sawa-chan i Mitsuharu-kun są parą.
- W takim razie trzeba z nim pogadać!
- Gadałam z nim! A ten się na mnie wydzierał….
- Ale on był trzeźwy czy pijany?
- No…- podrapała się po głowie. Czyli pijany.
- W takim razie ubieraj się Sawa-senpai!
- Gdzie chcesz abym poszła?- odsunęła się ode mnie wycierając łzy. Złośliwy uśmieszek pojawił się na moich ustach.
- Sprawimy by Mitsuharu był zazdrosny!
[ Sasori ]
Czekałem na koniec tych pieprzonych zajęć. W głowie dalej miałem te oczy. Ta dziewczyna, ta cała Ami, to kuzynka Deidary. Kiedy zadzwonił dzwonek postanowiłem udać się do pobliskiego jubilera. No cóż trzeba coś kupić, dla pewnej osoby. Szukałem odpowiedniej zawieszki. Wiedziałem iż je kolekcjonuję. Usłyszałem piski kobiet a po chwili naokoło mnie stał wianuszek dziewczyn. Sztuczny uśmiech pojawił się na mych ustach. Dziewczyny chciały zrobić ze mną sobie zdjęcia, nie mogłem im odmówić. Może jakąś sobie wybiorę na kolejny numerek? Lecz po chwili przypomniały mi się słowa Konan „ Jeśli spróbujesz przez miesiąc zarywać do jakieś laski, której ja ci nie wybiorę to mnie popamiętasz. Musimy przecież tę twoją wpadkę z Ami rozwiązać….” I znów ONA jest w mojej głowie. Ale trzeba przyznać ma niezłe nogi…. Kurwa znów się zamyśliłem. Kiedy już zostało zrobione zdjęcie, wybrałem zawieszkę anioła, ruszyłem do kasy, zapłaciłem i opuściłem to miejsce. Marcowy wiatr bawił się moimi włosami, jak i kawałkami rozpiętej koszuli. Poprawiłem swoje włosy i ruszyłem spacerem do domu. Usłyszałem dźwięk telefonu, wyjąłem go, spojrzałem kto dzwoni i odebrałem.
- Czego Hidan?
- Kurwa Saso! Nie pieprz jakieś laski w schowku woźnego tylko złaź na parking!
- Ty na mnie czekasz? O a to nowość. Ale sorry, nie pierdole się z żadną dziewczyną tylko idę do…- przerwał mi, rozłączając się. Schowałem telefon do kieszeni i ruszyłem dalej. Pogoda dopisywała, aż chciało się śpiewać. Cóż to nawet nie głupi pomysł. Trzeba pomyśleć nad tą imprezą, za którą jestem odpowiedzialny…
[ Anna ]
To już ten dzień. Moje osiemnaste urodziny. Nic wielkiego. Siedziałam samotnie na dachu, jedząc swoje dango. Za godzinę będę miała ostatni test tego dnia, a potem zawody. A co jeśli coś pójdzie nie tak? Jeśli pomylę kroki, lub co gorsza upadnę? Wiem, że Tokio mi pomoże, ale nie mogę na niego wiecznie liczyć. O wilku mowa. Napisał przed chwilą do mnie smsa. „ No młoda powodzenia na teście z angielskiego! No i wszystkiego najlepszego młoda!” Pokręciłam głową. Wiedziałam iż mi się nie uda. Cały weekend spędziłam na pogodzeniu Sawy z Mitsuharu. Jednak mi się to udało. Z uśmiechem schowałam telefon i dokończyłam dango. Otrząsnęłam spódniczkę z kurzu i kierowałam się ku wejściu do szkoły. Modliłam się w duchu, aby nie zauważyła mnie w szkole Sayuri, bo by zaczęła krzyczeć życzenia dla mnie. Tak nie lubię dnia swoich urodzin. Dlaczego? Ponieważ one zawsze są okropne. Niestety los nie chciał mi pomóc bo już po chwili czułam jak Sayuri wiesza się na mojej szyi.
- WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO KUZYNECZKO!- zesztywniałam. Widziałam wzrok wszystkich na sobie. Wyswobodziłam się z uścisku Sayuri i pobiegłam z dala od wszystkich, cała czerwona na twarzy. Biegłam jak najdalej od ludzi. Nie chciałam aby ktokolwiek wiedział o moich urodzinach. Nagle na kogoś wpadłam. Ujrzałam czerwone włosy i fioletowe oczy. Mój burak przybrał kolejny poziom. Z piskiem z niego zeszłam i uciekłam jak najdalej. I znów byłam na dachu. Próbowałam złapać oddech. Oparłam się o siatkę i osuwałam się na dół.  Starałam się nie dopuścić do ujścia łez, nie chciałam tego. Jednak nie udało mi się. Łzy spływały po moich policzkach. Schowałam twarz w dłonie i płakałam. Poczułam wibrację w marynarce. Przetarłam oczy, wyjmując telefon. To Tokio. Odebrałam.
- H..halo..
- Anna! Ej ty płaczesz? Co się stało?
- Nic… takiego…
- Ktoś ci coś zrobił? Powiedz a zaraz będziemy z chłopakami u ciebie w szkole.- słyszałam determinację w jego głosie.
- Anna, powiedz tylko kto a my się z nim lub z nimi rozprawimy!- dołączył do niego Koji. Znów zaniosłam się płaczem, nie zważając na to co do mnie mówili, rozłączyłam się. Pragnęłam być sama, aby nikt mnie nie widział. Chciałam założyć pelerynę niewitke Harrego i zniknąć. Nie słyszałam dzwonka, nie słyszałam głosów innych uczniów, będących na dworze. Byłam tylko ja i moje łzy. Nie chciałam aby ktoś na mnie patrzył, nie chciałam na nikogo patrzeć. Po prostu… chce zostać sama. Schowałam twarz w kolanach, rękoma opatuliłam się tak aby nikt mnie nie zauważył. Nie wiem, ile tu byłam. Nie liczyłam czasu, jednak poczułam czyjąś dłoń na swojej głowie. Podniosłam zapłakany wzrok i ujrzałam Tokio. Przykucnął obok mnie i pogłaskał po głowie, jak małe dziecko.
- Już dobrze młoda. Jestem tu.- uśmiechnął się do mnie a ja przytuliłam się do niego. Wiedziałam o tym iż podobają mu się mężczyźni, przecież on i Koji są parą. Jednak traktowałam go jak brata.
- Dobra Anna jesteś zwolniona z pozostałych lekcji. Sensei- Amori to załatwiła. A teraz słonko nie płacz nam bo i ja płaczę.- teatralnie chwycił się za serce, co mnie rozśmieszyło.
- No wreszcie!  Dalej chcemy usłyszeć twój śmiech.- pokręciłam głową.- W takim razie nie mam innego wyboru. Tokio! Bierzemy ją ze sobą!- nim się obejrzałam Tokio przerzucił mnie sobie przez ramię a Koji trzymał moje rzeczy. Zeszliśmy na dół i od razu zaczęłam się szarpać. Była przerwa, więc każdy mógł mnie zobaczyć.
- Puszczaj mnie Tokio.- poprosiłam błagalnym tonem.
- Kochanie słyszałeś? Anna chce abym ją puścił. Zrobić to?
- Hmmm…. Jasne.- poczułam jak Tokio podrzuca mnie do góry i po chwili siedziałam na ramionach Kojiego.  I znów czułam spojrzenia wszystkich uczniów.
- Hej Anna popacz na to!- Tokio stanął na rękach i chodził tak. Wiedziałam iż czekał aż wejdę na jego stopy. To może być okazja abym  mogła uciec. Wzięłam głęboki oddech i szybko stanęłam na nim. Chciałam już zejść, lecz tylko wygięłam się do tyłu, uważając na lampę.
- No ,no. Kwiatuszek pokazuje swoje wdzięki.
- Zzamknij się… Koji..
- Nie no! Kobieto przestań się jąkać. Ale nie martw się.- chwycił mnie w pasie i niósł na rękach. Tokio kopniakiem otworzył drzwi a Koji podrzucił mnie do góry.- Już za chwilę mamy zawody!- złapali mnie, postawili na ziemi i otoczyli ramionami.
- Czy wam aby nie wygodnie?- sarknęłam, zakładając dłonie na piersiach.
- No i taką Annę znamy i kochamy!- złapali za moje policzki i robili mi jak stare babcie. Odepchnęłam ich od siebie i udałam się przed siebie.
- Kotku! Gdzie ty idziesz?!- krzyknął Tokio, a Koji dogonił mnie, chwycił za rękę i pociągnął do jego samochodu. Tokio zajął miejsce zza nami. I ruszyli a ja zaczęłam na nich krzyczeć….
[ Kakuzu ]
- Sayuri wiesz, że nie powinnaś tego robić. To twoja kuzynka.
- Wiem Kaziu, ale nie mam innego wyjścia! Ona musi kogoś sobie znaleźć!
- Ale portal randkowy? Ty wiesz jacy zboczeńcy lub pedofile mogą ją tam zobaczyć?
- Ty wiesz, że o tym nie pomyślałam.- szybko skasowała to co napisała i wyszła z jakiegoś dennego portalu randkowego.- Ale co ja mam z nią zrobić? Nie chce się umawiać na randki bo się boi innych ludzi.
- A może byśmy tak dali jej spokój. Przecież na każdego przyjdzie czas. Nawet na Annę. Więc nie bądź taka i się uspokój.
- Może masz rację.- przyłożyła palce do brody, co nie wróżyło nic dobrego.- Ale mogę jej pomóc. Mówiłeś mi iż pan X jest nieśmiały w stosunku do kobiet. Tak więc może ich ze sobą zeswatamy?- zrobiła te swoje oczka.
- Sayuri i co ty chcesz przez to osiągnąć? Co jeśli oboje nie będą gadać i się nie polubią. Albo co gorsza, zakochają się w sobie, jednak ten będzie musiał z nią zerwać bo się nie spodoba jego rodzicom? Wtedy będzie to twoja wina. Ale ty o tym wiesz.
- Oczywiście, że…. Nie. Ale ja chce, żeby była szczęśliwa. Czy to aż tak wiele?
- No nie, ale zauważ iż może jej nie potrzeba wiele do szczęścia. Kiedy ostatnio rozmawiałyście o jej treningach co?
- O kurwa! Ona ma dzisiaj ważne zawody!- załamana osunęła się na podłogę. Ukucnąłem naprzeciwko niej.
- A wiesz na jakim kanale to leci? To może jeszcze na coś zdąży….
- Oczywiście, że wiem! To na 269!- zaśmiałem się, spoglądając na jej piersi…. Oczywiście dała mi po twarzy.- Nie myśl o niczym zboczonym Kakuzu!- ech te kobiety, z nimi nawet podroczyć się nie można….

[ Anna ]

Siedziałam w szatni, a Mei biła Yamato za to iż pocałował ją na naszych oczach. Śmiałam się tak jak każdy. Nagle zostałam przez kogoś złapana.
- No to dziś impreza u ciebie co Ann?
- No raczej. Przecież dziś są trzy święta!- krzyknęła Sawa.
- Hę? Tokio puść mnie!
- No wiesz, dziś są twe osiemnaste urodziny, po raz kolejny wygraliśmy te zawody utrzymując naszą tradycję no i dziś mija dziesięć lat odkąd trenujemy razem.
- No tak! To idziecie?- spytałam starając zatrzymać łzy. Mei pierwsza się przy mnie zjawiła i razem wyszłyśmy. Reszta od razu nas dogoniła. Przede mną jakby z ziemi wyrosła kobieta z mikrofonem.
- Anna powiedz nam czy w twoim solowym występie specjalnie spadałaś czy to było twoje nieutrzymanie się w tej pozycji?
- Proszę spojrzeć tutaj!- ludzie krzyczeli w moją stronę.
- Bardzo przepraszamy, jednak jesteśmy zmęczeni.- Tokio złapał mnie za nadgarstek i pociągnął tylko sobie znaną stronę.- Nie dadzą nam wyjść normalnie. Może tak taniec do „ Ending Story”?- uśmiechnął się. A ja przytaknęłam. Puścił muzykę z telefonu i zaczęliśmy tańczyć. Tylko po to by się wydostać. Jednak to i tak było dla mnie radością, którą czerpię z tego za każdym razem…. Panowie krzyczeli, jakby byli nachlani. No dobra wypiliśmy kilka puszek, no ale to nikomu nie zaszkodziło! Przecież po coli nic się nie stanie. Ale nie. Oni muszą sobie poudawać. Czasami zastanawiałam się jak to możliwe iż się z nimi przyjaźnię.
- Mei co jest?- zagadnęłam do niej.
- Wiesz, Yamato coraz bardziej jest niedostępny. Nie widuję go często, jedynie to na treningach…
- To przez to iż się zgodziłaś aby został modelem.- powiedziała Sawa.
- Nom, Mei-chan może powinnaś mu o tym powiedzieć?
- Anna a ty powinnaś sobie znaleźć chłopaka.- odpowiedziała mi.- Porozmawiam z nim, ale ty będziesz musiała znaleźć sobie chłopaka w ciągu dwóch tygodni. Zgoda?- wyciągnęła w moją stronę dłoń. Uścisnęłam ją, musiałam jej pomóc.
- Dobra a teraz marsz do niego.- uśmiechnęłam się. Po chwili byliśmy pod moim domem. Weszliśmy i od razu usłyszałam.
- STO LAT ANNA!- by po chwili ktoś zapalił światło i ujrzałam całą swoją klasę, wraz z klasą Sayuri oraz z…
- Akatsuki!- pisnęła Aiko wraz a Asami.
- No młoda i jak wrażenie?- spytał się mnie Sasori, podając pudełko. Ale ja mu nie odpowiedziałam tylko wybiegłam z domu, ze łzami. Wiedzą dobrze iż nie lubię niespodzianek! A zwłaszcza imprez! Słyszałam krzyk Tokio, który za mną biegł. Nie zauważyłam korzenia i bym się wywaliła, gdyby ktoś nie chwycił mnie za nadgarstek. Tym kimś okazał się Tokio.
- Ann, przestań płakać.- powiedział a ja przytuliłam się do niego.- Postaraj się może uśmiechnąć. W końcu urodziny ma się tylko raz w roku….


****
Tak więc dziś daję notkę, w której pomogła mi ma kochana Miki ^^ Jej fragment to zakupy Ami, i to moim zdaniem najlepszy moment w notce.... A więc tak notka ma taką a nie inną nazwę bo tak jak i moja postać Anna obchodzę dziś urodzinki. Nie ma to jak kolejny rok na karku ;)

8 mar 2014

Piosenka

[ Nagato ]

Do moich uszu dotarł nieznośny dźwięk budzika. Ledwo uchyliłem powieki i szukałem telefonu, by wyłączyć ten wkurwiający jazgot drżącego się Hidana. Przysięgam iż mu wpierdolę, lecz nie teraz. Teraz jedyne o czym marzę to ja i moja poduszka. Znów zamknąłem swe powieki, kiedy po raz drugi słyszałem piskliwy głos Hidana i to bardzo wyraźnie. Gwałtownie się podniosłem i uderzyłem o coś głową.
- Kurwa…. Hidan wytłumacz mi co robisz u mnie o…- zerknąłem na telefon.- dziewiątej w sobotę?
- Deklu wstawaj! Dzisiaj mamy gdzieś iść z Konan. Ponoć to ważne czy coś.
- I dlatego… ty po mnie przyszedłeś?- przetarłem swoje oczy. Wyszedłem spod kołdry, byłem w samych bokserkach.< a na twoim torsie była moja szminka…- dop. autorki> Zniknąłem w łazience, wraz z telefonem.
- Tylko nie spryskaj telefonu!- krzyknął a ja miałem wielką ochotę mu przypierdolić. Poranna toaleta nie zajęła mi dużo czasu, tak jak w przypadku Hidana czy Deidary. Wyszedłem ubrany i ujrzałem leżącego na moim łóżku stalowłosego. Westchnąłem podchodząc do niego i kopiąc w piszczel. Syknął z bólu.
- Rudzielcu, kurwa nie musiałeś tak mocno…
- Radze ci uważać na słowa Hidan. Bo twój Jashin ci nie pomoże.
- Dobra, dobra młody. Widzę iż jesteś gotowy w takim razie teraz idziemy po blondyneczkę!- krzyknął uradowany.
- Chwila, stop. Ty mnie kurwa pierwszego obudziłeś?!- podniosłem głos, co było u mnie rzadkością. Ten wyszczerzył te swoje pojebane zęby.- Zrób tak jeszcze raz a nie będzie miło.
- Dobra dzieciaku. A teraz chodź.- niechętnie ruszyłem zza tym imbecylem. Zachowywał się jak małpa, ponieważ zamiast skorzystać z drzwi wyszedł oknem. Zrobiłem facepalma i ruszyłem schodami na dół. W kuchni ujrzałem gosposię Esmeraldę. Uśmiechnąłem się do niej. Co odwzajemniła. Była ze mną odkąd byłem mały.
- Wcześnie dziś wstałeś chłopcze.- usłyszałem delikatny włoski akcent.
- Jak widać.- ziewnąłem z czego zachichotała. Podała mi kanapkę z serem, sałatą i pomidorem, kawę i gratkę. Do kuchni wszedł Hidan, akurat wtedy kiedy miałem w ustach sporawy kęs posiłku. Chwycił mnie za ramię i wyciągnął z pomieszczenia. Zabrał mi kanapkę i kazał ubrać. Pokazałem mu jedynie środkowy palec, niestety brzuch domagał się odzyskania kanapki. Pośpiesznie założyłem buty, pochwyciłem skurzaną kurtkę i zabrałem kanapkę. Był początek marca, a mimo to słońce wychodziło śmiało zza chmur. Trajkotał o jakiś kobietach, czego nie słuchałem. Prowadził mnie do domu Deidary. Jak się później okazało byli tam pozostali i czekali tylko na nas. Dowiedziałem się iż musimy napisać jakąś piosenkę z okazji zbliżającego się dnia kobiet. Opadłem na łóżko. I tylko dlatego mnie obudzili? Przecież to można załatwić nawet jutro! Albo w poniedziałek po szkole! Ale nie, oni jak mają czas to muszą mi na złość zrobić. Debile jebane.
- A właśnie. Nagato jedziesz do tego teatru?
- Tak Itachi. A co?
- Czyli nasza trójka jedzie un.- Deidara poprawił swoją grzywkę. No i się zaczęło. Ten z Hidanem zaczęli skakać sobie do gardeł, Itachi gadał przez telefon a Sasori robił marionetki. Westchnąłem i spojrzałem na zegarek……. Byliśmy w studiu nagraniowym. Piosenkę napisałem a z chłopakami wymyśleliśmy brzmienie. Teraz ustawiałem struny a Hidan przyglądał się jakieś pracownicy. Po chwili zaczęliśmy.
- Betsu no nemurenuyoru Anata no koto o kangae, kangaete. Anata no genkina koe ga watashi no kokoronouchi no merodī no yō ni kikoemasu. Watashi wa kanojo o ushinaitakunai, watashi wa kanojo o ushinau sasemasen. ...  kono kankaku wa, watashitachi no uchi ni,-ai, shinkō o mezame saseru. Kono shin'nen wa, anata ga yori yoi hi o kakunin suru koto ga dekimasu. Anatanoegao, kono jumon. Sore wa watashi ga nozomu subetedesu. Anata wa, anata ga aisa retaidesu... Soreha-bidesu. Kore wa anata no hidearu. Sonohi watashi wa naniyori mo, anata ga kazoete iru. Kono Ni~Tsu wa saitendesu. Sono chōdo anata to sugosu... wa anata ga torinokosatsu shika nakatta to omoimasu. Sore wa hontōde wanai. Watashi wa anata ni bara o ataeruga, tada no barade wanaideshou. Massugu watashi no kokoro kara no bara. Watashinojinsei no sureddo ni kakoma re.... Nakanaide, naite wa ikenai.- zakończyliśmy śpiewać z Sasorim....

*_*
Pozwalam na ukatrupienie mnie, za tak krótką notkę. Gomen! Lecz obiecuje następna będzie dłuższa i szybko mam nadzieje się pojawi. A teraz tak dedykację składam wszystkim kobietą z okazji tego przepięknego i naszego święta. Serdeczne życzenia z okazji urodzin składam Rani Hatake a z okazji imieni Edzii. A to taki bonus tłumaczenie piosenki.
Kolejna nieprzespana noc
Przez myśli, myśli o tobie.
Twój radosny głos niczym melodia rozbrzmiewa w mym sercu.
Nie chce jej stracić, nie pozwolę jej stracić....
Ref. To uczucie budzi w nas, to miłość, to wiara. Ta wiara pozwala widzieć lepsze dni. Twój uśmiech, ten czar. To wszystko czego chce. Ty za to chcesz być kochana...
Jest pewien dzień. Tak to twój dzień.
Dzień kiedy tylko ty się liczysz, bardziej niż wszystko inne.
To dzień, to święto. Które spędzę tylko z tobą...
Ref. Myślisz iż tylko ty zostałaś pominięta. To nieprawda. Dam ci jedną róże, ale nie byle jaką różę. Róże wprost z mego serca. Otoczona nicią mego życia....
Nie płacz, proszę nie płacz.
Świat nie jest wart twych łez. Tylko uśmiech. Uśmiech jaśniejszy niż tysiąc gwiazd na niebie. Oświetlający mrok życia. Prowadzisz mnie przez całe życie, teraz przez ten jeden dzień pozwól siebie zaprowadzić do krainy miłości.....