[ Kisame ]
Siedziałem z Itachim na dachu szkoły. Było za cicho, jak dla
mnie. Nagle ujrzałem fioletowe włosy i do naszych uszu doszły krzyki jakieś
pustej blondynki.
- Ty Kisame, co to za lesbijka?
- To Maria. Moja dziewczyna.- warknąłem. No przecież tyle mu o niej mówiłem!
- Nie denerwuj się rybko. No, ale widać że seks z tobą jej nie wystarcza.
- Debil z ciebie. Jest ode mnie o dwa lata młodsza.
- Aaaaa…. A w takim razie ile już jesteście parą?- przyglądał mi się. No kurwa mówiłem mu!- Czekaj! Sam zgadnę….. Wiem! Dwa lata.
- Odkryłeś Amerykę.
- Wiesz co? Jesteś nie miły. Współczuje twojej Marii.- kręci głową. Widzę jak Maria rozmawia o czymś z Ayumi. Widziałem jak łasica się na nią patrzy. Chytry uśmiech pojawił się na moich ustach.
- Nie no łasica, nie wiedziałem, że ci się nasza „słodka” Ayu podoba.- zachichotałem. Maria odwróciła się w naszą stronę i pomachała nam. Co oczywiście odwzajemniłem a kiedy Itachi tego nie zrobił dałem mu po głowie.
- Za co?!
- Za brak manier, młody człowieku.- udałem jego babcię, za co się skrzywił…
- Ty Kisame, co to za lesbijka?
- To Maria. Moja dziewczyna.- warknąłem. No przecież tyle mu o niej mówiłem!
- Nie denerwuj się rybko. No, ale widać że seks z tobą jej nie wystarcza.
- Debil z ciebie. Jest ode mnie o dwa lata młodsza.
- Aaaaa…. A w takim razie ile już jesteście parą?- przyglądał mi się. No kurwa mówiłem mu!- Czekaj! Sam zgadnę….. Wiem! Dwa lata.
- Odkryłeś Amerykę.
- Wiesz co? Jesteś nie miły. Współczuje twojej Marii.- kręci głową. Widzę jak Maria rozmawia o czymś z Ayumi. Widziałem jak łasica się na nią patrzy. Chytry uśmiech pojawił się na moich ustach.
- Nie no łasica, nie wiedziałem, że ci się nasza „słodka” Ayu podoba.- zachichotałem. Maria odwróciła się w naszą stronę i pomachała nam. Co oczywiście odwzajemniłem a kiedy Itachi tego nie zrobił dałem mu po głowie.
- Za co?!
- Za brak manier, młody człowieku.- udałem jego babcię, za co się skrzywił…
[Ami]
Szłam szybko nie zważając na
przechodzących obok mnie ludzi. Gdyby tylko Deidara nie zadzwonił i obwieścił,
że jutro muszę iść do jego rodziców, aby zjeść z nimi kolację, wszystko by
nawet było w porządku. Ale nie, muszę sobotni wieczór spędzić wśród
pedantycznych krewnych i ich dziecinnego syna. Byłam w galerii.
Oczywiście, aby sobie kupić nowe buty. W końcu nie będę występowała ciągle
w tych samych. Co prawda, był to tylko lekki pretekst, aby wyjść z
domu. Gdybym tam została, obawiam się, że głowa by mi wybuchła. Rodzice się
kłócą. Znowu. Jak ja nie mogę się doczekać, aż ukończę szkołę. Nagle się
potknęłam. Cholera, nie trzeba było ubierać takich szpili. Już
leciałam na dół, lecz nagle ktoś chwycił mnie za rękę. Podciągnęłam się do góry
i odwróciłam do mojego wybawiciela. Otworzyłam szeroko oczy, widząc kto stoi
przede mną. Zanim zdążyłam się odezwać, ktoś zaczął wrzeszczeć na całe gardło.
- Sasori Akasuna i Ami Tenshi! Czyżby miłość na wojnie?!- jakiś durny fan do nas podbiegł i zrobił na zdjęcie. Zapomniałam, że wciąż trzymam jego dłoń, więc natychmiastowo ją puściłam. Musiało wyglądać to dość dwuznacznie.
- Dzięki- wymamrotałam. I niemal błyskawicznie zjawiłam się przy wyjściu. Wyszłam ani razu nie oglądając się za siebie.
- Sasori Akasuna i Ami Tenshi! Czyżby miłość na wojnie?!- jakiś durny fan do nas podbiegł i zrobił na zdjęcie. Zapomniałam, że wciąż trzymam jego dłoń, więc natychmiastowo ją puściłam. Musiało wyglądać to dość dwuznacznie.
- Dzięki- wymamrotałam. I niemal błyskawicznie zjawiłam się przy wyjściu. Wyszłam ani razu nie oglądając się za siebie.
***
Cholera. Cholera. Cholera! Cholera
to za mało powiedziane. Teraz będą mnie męczyć wszędzie o ten wypadek.
Ale te jego piękne oczy o kolorze gorącej czekolady, którą tak kocham... Ami,
ogarnij się! Jeszcze tylko tego brakowało, abym zaczęła rozwodzić się
nad kolorem jego tęczówek.
Cóż, godzina już chyba minęła.
A w ciągu godziny powinni wszędzie obwieścić o nowej parze. Szybko
zgarnęłam telefon do ręki i wpisałam pierwszy lepszy portal plotkarski.
Czytałam po kolei ONE OK ROCK- kolejny występ... W końcu
znalazłam to czego szukałam. "Ami i Sasori- zakazana miłość? Czy tylko
przelotny romans?". Z każdym kolejnym słowem byłam coraz bardziej
wściekła. Z tego co przeczytałam, jestem jego nową "zabaweczką",
trzymam go pod pantoflem i nie wstydzę się publicznego okazywanie uczuć (No
ludzie, tylko chwyciłam jego rękę!). Aha, ciekawe rzeczy się
dowiaduję... Zdecydowanie trzeba zwołać jakąś konferencję,
obwieścić, że to tylko lekka pomyłka. Tylko kiedy..? Napisałam do Rozalii SMS'a z linkiem do tego artykułu i krótkim
objaśnieniem sprawy. Teraz tylko czekałam, aż dostanę od niej jakąś życiową
radę.
[ Anna ]
Siedziałam na
łóżku. W dłoniach trzymałam telefon i czytałam mą ukochaną mangę. Nie wiem,
który już to raz. Może setny? Nie mam pojęcia. Widziałam jak Yukina dawała
misję numer 4 Shigure. Śledziłam każdą stronę z uwagą. Po prostu kochałam tę
dwójkę. Poczułam wibrację telefonu i wyskoczyła mi wiadomość od Sawy. „
Siemka młoda. Posłuchaj w twoje urodziny wypada ten konkurs na wytrwałość! A i
treningu dziś nie ma. Wpadnij dziś do mnie ok? Pomożesz mi. Całuski Sawa.”
Zaśmiałam się, ale i jednocześnie się załamałam. W środę mam tyle tych prac
klasowych i kartkówek, że nie wiem czy się wyrobię. Zaczęłam odpisywać Sawie z
smutkiem. „ Przepraszam, ale nie dam rady do ciebie przyjść Sawa. Cały
tydzień mam zawalony a zwłaszcza w moje urodziny.”. Przeczytałam ją kilka
razy i wysłałam. Nie musiałam czekać nawet minuty a już widziałam głupią minę
Sawy na ekranie telefonu. Przyjęłam połączenie i przystawiłam telefon do ucha.
- Skoro nie możesz przyjść do mnie to ja przyjdę do ciebie!
- Sawa, czy ty płaczesz?- tak wiem jestem dziwna. Z ludźmi ze szkoły nie potrafię normalnie rozmawiać, nawet z większością rodziny, a z osobami z klubu to umiem bez jąkania! Coś na pewno mam nie tak z mózgiem.
- Pokłóciłam się z nim!
- Postaram się do ciebie przyjść..- przygryzłam wargę. Tylko jak? Rodzice myślą iż się uczę, a ja jeszcze nigdy ich nie okłamałam. Wzięłam głęboki wdech.- Będę u ciebie za piętnaście minut.- i się rozłączyłam. Co ja takiego powiedziałam?! Załamana opadłam plecami na materac. I co teraz? Spytać się rodziców? Ale co ja im powiem? Że idę pomóc koleżance pogodzić się z chłopakiem? Toż to przecież dla nich będzie tylko wymówka na to co tata piszę w książkach! Zacisnęłam swoje dłonie na kocu. Spojrzałam na nie po chwili. Czemu one muszą być takie małe? Ogółem to nie lubię całego swojego ciała. Westchnęłam po raz kolejny. Przymknęłam powieki i szukałam pomysłu…. Mam! Gwałtownie podniosłam się do siadu, że aż spadłam na podłogę. Jęknęłam, podnosząc się z podłogi i masując obolały bark. Zeszłam na dół i ujrzałam rodziców grających w karty. Oparłam się o framugę, jednocześnie się za nią chowając. Nie lubiłam nikomu przeszkadzać. Mama mnie zauważyła i zachęciła gestem dłoni abym do nich podeszła. Usiadłam pomiędzy nimi i przyglądałam się kartom.
- Mamo….- przełknęłam ślinę. Matka pilnie przyglądała się kartom a ojciec patrzył się na biust mamy. Przywykłam do tego.
- Tak słonko?
- Czy mogę wyjść na świeże powietrzę? Nie mogę już nic zmieścić do głowy na poniedziałkową kartkówkę i czy mogę pobiegać w parku?
- Oczywiście. Ale wróć za godzinę.- odpowiedział ojciec wykładając karty. Uśmiechnęłam się i ucałowałam oboje. Ruszyłam na górę, spojrzałam na zegarek. Miałam jeszcze dziesięć minut. Szybko przebrałam się w szare spodnie od dresu i czarną podkoszulkę do gimnastyki. Włosy związałam. Słuchawki znajdowały się w moich uszach. Zbiegłam do przedpokoju, biegiem zakładałam addidasy, krzyknęłam iż wychodzę i biegiem udałam się do domu Sawy. Nawet się nie zdyszałam, zaleta biegania codziennie. Sawa siedziała przytulona do poduszki ze zdjęciem Mitsuharu.
- Sawa-chan nie po to tu przyszłam aby widzieć twojego doła!
- Anna-chan! Przyszłaś!- rzuciła się na mnie.
- Opowiadaj, o co poszła ta kłótnia?
- Pamiętasz tę imprezę , na którą nie przyszłaś?- przytaknęłam.- No więc oczywiście, że się upił i zarywał do jakieś laski, a ta…. A ta pocałowała go w usta! A ten to odwzajemnił! Gorzej! Zaproponował jej numerek!- i wybuchnęła płaczem. Przytuliłam ją do siebie i czułam jak moja bluzka staję się mokra. Jednak nie dbałam o to. Nie umiem pocieszać ludzi, a tym bardziej ich ze sobą godzić. Jednak to dzięki mnie Sawa-chan i Mitsuharu-kun są parą.
- W takim razie trzeba z nim pogadać!
- Gadałam z nim! A ten się na mnie wydzierał….
- Ale on był trzeźwy czy pijany?
- No…- podrapała się po głowie. Czyli pijany.
- W takim razie ubieraj się Sawa-senpai!
- Gdzie chcesz abym poszła?- odsunęła się ode mnie wycierając łzy. Złośliwy uśmieszek pojawił się na moich ustach.
- Sprawimy by Mitsuharu był zazdrosny!
- Skoro nie możesz przyjść do mnie to ja przyjdę do ciebie!
- Sawa, czy ty płaczesz?- tak wiem jestem dziwna. Z ludźmi ze szkoły nie potrafię normalnie rozmawiać, nawet z większością rodziny, a z osobami z klubu to umiem bez jąkania! Coś na pewno mam nie tak z mózgiem.
- Pokłóciłam się z nim!
- Postaram się do ciebie przyjść..- przygryzłam wargę. Tylko jak? Rodzice myślą iż się uczę, a ja jeszcze nigdy ich nie okłamałam. Wzięłam głęboki wdech.- Będę u ciebie za piętnaście minut.- i się rozłączyłam. Co ja takiego powiedziałam?! Załamana opadłam plecami na materac. I co teraz? Spytać się rodziców? Ale co ja im powiem? Że idę pomóc koleżance pogodzić się z chłopakiem? Toż to przecież dla nich będzie tylko wymówka na to co tata piszę w książkach! Zacisnęłam swoje dłonie na kocu. Spojrzałam na nie po chwili. Czemu one muszą być takie małe? Ogółem to nie lubię całego swojego ciała. Westchnęłam po raz kolejny. Przymknęłam powieki i szukałam pomysłu…. Mam! Gwałtownie podniosłam się do siadu, że aż spadłam na podłogę. Jęknęłam, podnosząc się z podłogi i masując obolały bark. Zeszłam na dół i ujrzałam rodziców grających w karty. Oparłam się o framugę, jednocześnie się za nią chowając. Nie lubiłam nikomu przeszkadzać. Mama mnie zauważyła i zachęciła gestem dłoni abym do nich podeszła. Usiadłam pomiędzy nimi i przyglądałam się kartom.
- Mamo….- przełknęłam ślinę. Matka pilnie przyglądała się kartom a ojciec patrzył się na biust mamy. Przywykłam do tego.
- Tak słonko?
- Czy mogę wyjść na świeże powietrzę? Nie mogę już nic zmieścić do głowy na poniedziałkową kartkówkę i czy mogę pobiegać w parku?
- Oczywiście. Ale wróć za godzinę.- odpowiedział ojciec wykładając karty. Uśmiechnęłam się i ucałowałam oboje. Ruszyłam na górę, spojrzałam na zegarek. Miałam jeszcze dziesięć minut. Szybko przebrałam się w szare spodnie od dresu i czarną podkoszulkę do gimnastyki. Włosy związałam. Słuchawki znajdowały się w moich uszach. Zbiegłam do przedpokoju, biegiem zakładałam addidasy, krzyknęłam iż wychodzę i biegiem udałam się do domu Sawy. Nawet się nie zdyszałam, zaleta biegania codziennie. Sawa siedziała przytulona do poduszki ze zdjęciem Mitsuharu.
- Sawa-chan nie po to tu przyszłam aby widzieć twojego doła!
- Anna-chan! Przyszłaś!- rzuciła się na mnie.
- Opowiadaj, o co poszła ta kłótnia?
- Pamiętasz tę imprezę , na którą nie przyszłaś?- przytaknęłam.- No więc oczywiście, że się upił i zarywał do jakieś laski, a ta…. A ta pocałowała go w usta! A ten to odwzajemnił! Gorzej! Zaproponował jej numerek!- i wybuchnęła płaczem. Przytuliłam ją do siebie i czułam jak moja bluzka staję się mokra. Jednak nie dbałam o to. Nie umiem pocieszać ludzi, a tym bardziej ich ze sobą godzić. Jednak to dzięki mnie Sawa-chan i Mitsuharu-kun są parą.
- W takim razie trzeba z nim pogadać!
- Gadałam z nim! A ten się na mnie wydzierał….
- Ale on był trzeźwy czy pijany?
- No…- podrapała się po głowie. Czyli pijany.
- W takim razie ubieraj się Sawa-senpai!
- Gdzie chcesz abym poszła?- odsunęła się ode mnie wycierając łzy. Złośliwy uśmieszek pojawił się na moich ustach.
- Sprawimy by Mitsuharu był zazdrosny!
[ Sasori ]
Czekałem na koniec
tych pieprzonych zajęć. W głowie dalej miałem te oczy. Ta dziewczyna, ta cała
Ami, to kuzynka Deidary. Kiedy zadzwonił dzwonek postanowiłem udać się do
pobliskiego jubilera. No cóż trzeba coś kupić, dla pewnej osoby. Szukałem
odpowiedniej zawieszki. Wiedziałem iż je kolekcjonuję. Usłyszałem piski kobiet
a po chwili naokoło mnie stał wianuszek dziewczyn. Sztuczny uśmiech pojawił się
na mych ustach. Dziewczyny chciały zrobić ze mną sobie zdjęcia, nie mogłem im
odmówić. Może jakąś sobie wybiorę na kolejny numerek? Lecz po chwili
przypomniały mi się słowa Konan „ Jeśli spróbujesz przez miesiąc zarywać do
jakieś laski, której ja ci nie wybiorę to mnie popamiętasz. Musimy przecież tę
twoją wpadkę z Ami rozwiązać….” I znów ONA jest w mojej głowie. Ale trzeba
przyznać ma niezłe nogi…. Kurwa znów się zamyśliłem. Kiedy już zostało zrobione
zdjęcie, wybrałem zawieszkę anioła, ruszyłem do kasy, zapłaciłem i opuściłem to
miejsce. Marcowy wiatr bawił się moimi włosami, jak i kawałkami rozpiętej
koszuli. Poprawiłem swoje włosy i ruszyłem spacerem do domu. Usłyszałem dźwięk
telefonu, wyjąłem go, spojrzałem kto dzwoni i odebrałem.
- Czego Hidan?
- Kurwa Saso! Nie pieprz jakieś laski w schowku woźnego tylko złaź na parking!
- Ty na mnie czekasz? O a to nowość. Ale sorry, nie pierdole się z żadną dziewczyną tylko idę do…- przerwał mi, rozłączając się. Schowałem telefon do kieszeni i ruszyłem dalej. Pogoda dopisywała, aż chciało się śpiewać. Cóż to nawet nie głupi pomysł. Trzeba pomyśleć nad tą imprezą, za którą jestem odpowiedzialny…
- Czego Hidan?
- Kurwa Saso! Nie pieprz jakieś laski w schowku woźnego tylko złaź na parking!
- Ty na mnie czekasz? O a to nowość. Ale sorry, nie pierdole się z żadną dziewczyną tylko idę do…- przerwał mi, rozłączając się. Schowałem telefon do kieszeni i ruszyłem dalej. Pogoda dopisywała, aż chciało się śpiewać. Cóż to nawet nie głupi pomysł. Trzeba pomyśleć nad tą imprezą, za którą jestem odpowiedzialny…
[ Anna ]
To już ten dzień.
Moje osiemnaste urodziny. Nic wielkiego. Siedziałam samotnie na dachu, jedząc
swoje dango. Za godzinę będę miała ostatni test tego dnia, a potem zawody. A co
jeśli coś pójdzie nie tak? Jeśli pomylę kroki, lub co gorsza upadnę? Wiem, że Tokio
mi pomoże, ale nie mogę na niego wiecznie liczyć. O wilku mowa. Napisał przed
chwilą do mnie smsa. „ No młoda powodzenia na teście z angielskiego! No i
wszystkiego najlepszego młoda!” Pokręciłam głową. Wiedziałam iż mi się nie
uda. Cały weekend spędziłam na pogodzeniu Sawy z Mitsuharu. Jednak mi się to
udało. Z uśmiechem schowałam telefon i dokończyłam dango. Otrząsnęłam
spódniczkę z kurzu i kierowałam się ku wejściu do szkoły. Modliłam się w duchu,
aby nie zauważyła mnie w szkole Sayuri, bo by zaczęła krzyczeć życzenia dla
mnie. Tak nie lubię dnia swoich urodzin. Dlaczego? Ponieważ one zawsze są okropne.
Niestety los nie chciał mi pomóc bo już po chwili czułam jak Sayuri wiesza się
na mojej szyi.
- WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO KUZYNECZKO!- zesztywniałam. Widziałam wzrok wszystkich na sobie. Wyswobodziłam się z uścisku Sayuri i pobiegłam z dala od wszystkich, cała czerwona na twarzy. Biegłam jak najdalej od ludzi. Nie chciałam aby ktokolwiek wiedział o moich urodzinach. Nagle na kogoś wpadłam. Ujrzałam czerwone włosy i fioletowe oczy. Mój burak przybrał kolejny poziom. Z piskiem z niego zeszłam i uciekłam jak najdalej. I znów byłam na dachu. Próbowałam złapać oddech. Oparłam się o siatkę i osuwałam się na dół. Starałam się nie dopuścić do ujścia łez, nie chciałam tego. Jednak nie udało mi się. Łzy spływały po moich policzkach. Schowałam twarz w dłonie i płakałam. Poczułam wibrację w marynarce. Przetarłam oczy, wyjmując telefon. To Tokio. Odebrałam.
- H..halo..
- Anna! Ej ty płaczesz? Co się stało?
- Nic… takiego…
- Ktoś ci coś zrobił? Powiedz a zaraz będziemy z chłopakami u ciebie w szkole.- słyszałam determinację w jego głosie.
- Anna, powiedz tylko kto a my się z nim lub z nimi rozprawimy!- dołączył do niego Koji. Znów zaniosłam się płaczem, nie zważając na to co do mnie mówili, rozłączyłam się. Pragnęłam być sama, aby nikt mnie nie widział. Chciałam założyć pelerynę niewitke Harrego i zniknąć. Nie słyszałam dzwonka, nie słyszałam głosów innych uczniów, będących na dworze. Byłam tylko ja i moje łzy. Nie chciałam aby ktoś na mnie patrzył, nie chciałam na nikogo patrzeć. Po prostu… chce zostać sama. Schowałam twarz w kolanach, rękoma opatuliłam się tak aby nikt mnie nie zauważył. Nie wiem, ile tu byłam. Nie liczyłam czasu, jednak poczułam czyjąś dłoń na swojej głowie. Podniosłam zapłakany wzrok i ujrzałam Tokio. Przykucnął obok mnie i pogłaskał po głowie, jak małe dziecko.
- Już dobrze młoda. Jestem tu.- uśmiechnął się do mnie a ja przytuliłam się do niego. Wiedziałam o tym iż podobają mu się mężczyźni, przecież on i Koji są parą. Jednak traktowałam go jak brata.
- Dobra Anna jesteś zwolniona z pozostałych lekcji. Sensei- Amori to załatwiła. A teraz słonko nie płacz nam bo i ja płaczę.- teatralnie chwycił się za serce, co mnie rozśmieszyło.
- No wreszcie! Dalej chcemy usłyszeć twój śmiech.- pokręciłam głową.- W takim razie nie mam innego wyboru. Tokio! Bierzemy ją ze sobą!- nim się obejrzałam Tokio przerzucił mnie sobie przez ramię a Koji trzymał moje rzeczy. Zeszliśmy na dół i od razu zaczęłam się szarpać. Była przerwa, więc każdy mógł mnie zobaczyć.
- Puszczaj mnie Tokio.- poprosiłam błagalnym tonem.
- Kochanie słyszałeś? Anna chce abym ją puścił. Zrobić to?
- Hmmm…. Jasne.- poczułam jak Tokio podrzuca mnie do góry i po chwili siedziałam na ramionach Kojiego. I znów czułam spojrzenia wszystkich uczniów.
- Hej Anna popacz na to!- Tokio stanął na rękach i chodził tak. Wiedziałam iż czekał aż wejdę na jego stopy. To może być okazja abym mogła uciec. Wzięłam głęboki oddech i szybko stanęłam na nim. Chciałam już zejść, lecz tylko wygięłam się do tyłu, uważając na lampę.
- No ,no. Kwiatuszek pokazuje swoje wdzięki.
- Zzamknij się… Koji..
- Nie no! Kobieto przestań się jąkać. Ale nie martw się.- chwycił mnie w pasie i niósł na rękach. Tokio kopniakiem otworzył drzwi a Koji podrzucił mnie do góry.- Już za chwilę mamy zawody!- złapali mnie, postawili na ziemi i otoczyli ramionami.
- Czy wam aby nie wygodnie?- sarknęłam, zakładając dłonie na piersiach.
- No i taką Annę znamy i kochamy!- złapali za moje policzki i robili mi jak stare babcie. Odepchnęłam ich od siebie i udałam się przed siebie.
- Kotku! Gdzie ty idziesz?!- krzyknął Tokio, a Koji dogonił mnie, chwycił za rękę i pociągnął do jego samochodu. Tokio zajął miejsce zza nami. I ruszyli a ja zaczęłam na nich krzyczeć….
- WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO KUZYNECZKO!- zesztywniałam. Widziałam wzrok wszystkich na sobie. Wyswobodziłam się z uścisku Sayuri i pobiegłam z dala od wszystkich, cała czerwona na twarzy. Biegłam jak najdalej od ludzi. Nie chciałam aby ktokolwiek wiedział o moich urodzinach. Nagle na kogoś wpadłam. Ujrzałam czerwone włosy i fioletowe oczy. Mój burak przybrał kolejny poziom. Z piskiem z niego zeszłam i uciekłam jak najdalej. I znów byłam na dachu. Próbowałam złapać oddech. Oparłam się o siatkę i osuwałam się na dół. Starałam się nie dopuścić do ujścia łez, nie chciałam tego. Jednak nie udało mi się. Łzy spływały po moich policzkach. Schowałam twarz w dłonie i płakałam. Poczułam wibrację w marynarce. Przetarłam oczy, wyjmując telefon. To Tokio. Odebrałam.
- H..halo..
- Anna! Ej ty płaczesz? Co się stało?
- Nic… takiego…
- Ktoś ci coś zrobił? Powiedz a zaraz będziemy z chłopakami u ciebie w szkole.- słyszałam determinację w jego głosie.
- Anna, powiedz tylko kto a my się z nim lub z nimi rozprawimy!- dołączył do niego Koji. Znów zaniosłam się płaczem, nie zważając na to co do mnie mówili, rozłączyłam się. Pragnęłam być sama, aby nikt mnie nie widział. Chciałam założyć pelerynę niewitke Harrego i zniknąć. Nie słyszałam dzwonka, nie słyszałam głosów innych uczniów, będących na dworze. Byłam tylko ja i moje łzy. Nie chciałam aby ktoś na mnie patrzył, nie chciałam na nikogo patrzeć. Po prostu… chce zostać sama. Schowałam twarz w kolanach, rękoma opatuliłam się tak aby nikt mnie nie zauważył. Nie wiem, ile tu byłam. Nie liczyłam czasu, jednak poczułam czyjąś dłoń na swojej głowie. Podniosłam zapłakany wzrok i ujrzałam Tokio. Przykucnął obok mnie i pogłaskał po głowie, jak małe dziecko.
- Już dobrze młoda. Jestem tu.- uśmiechnął się do mnie a ja przytuliłam się do niego. Wiedziałam o tym iż podobają mu się mężczyźni, przecież on i Koji są parą. Jednak traktowałam go jak brata.
- Dobra Anna jesteś zwolniona z pozostałych lekcji. Sensei- Amori to załatwiła. A teraz słonko nie płacz nam bo i ja płaczę.- teatralnie chwycił się za serce, co mnie rozśmieszyło.
- No wreszcie! Dalej chcemy usłyszeć twój śmiech.- pokręciłam głową.- W takim razie nie mam innego wyboru. Tokio! Bierzemy ją ze sobą!- nim się obejrzałam Tokio przerzucił mnie sobie przez ramię a Koji trzymał moje rzeczy. Zeszliśmy na dół i od razu zaczęłam się szarpać. Była przerwa, więc każdy mógł mnie zobaczyć.
- Puszczaj mnie Tokio.- poprosiłam błagalnym tonem.
- Kochanie słyszałeś? Anna chce abym ją puścił. Zrobić to?
- Hmmm…. Jasne.- poczułam jak Tokio podrzuca mnie do góry i po chwili siedziałam na ramionach Kojiego. I znów czułam spojrzenia wszystkich uczniów.
- Hej Anna popacz na to!- Tokio stanął na rękach i chodził tak. Wiedziałam iż czekał aż wejdę na jego stopy. To może być okazja abym mogła uciec. Wzięłam głęboki oddech i szybko stanęłam na nim. Chciałam już zejść, lecz tylko wygięłam się do tyłu, uważając na lampę.
- No ,no. Kwiatuszek pokazuje swoje wdzięki.
- Zzamknij się… Koji..
- Nie no! Kobieto przestań się jąkać. Ale nie martw się.- chwycił mnie w pasie i niósł na rękach. Tokio kopniakiem otworzył drzwi a Koji podrzucił mnie do góry.- Już za chwilę mamy zawody!- złapali mnie, postawili na ziemi i otoczyli ramionami.
- Czy wam aby nie wygodnie?- sarknęłam, zakładając dłonie na piersiach.
- No i taką Annę znamy i kochamy!- złapali za moje policzki i robili mi jak stare babcie. Odepchnęłam ich od siebie i udałam się przed siebie.
- Kotku! Gdzie ty idziesz?!- krzyknął Tokio, a Koji dogonił mnie, chwycił za rękę i pociągnął do jego samochodu. Tokio zajął miejsce zza nami. I ruszyli a ja zaczęłam na nich krzyczeć….
[ Kakuzu ]
- Sayuri wiesz, że
nie powinnaś tego robić. To twoja kuzynka.
- Wiem Kaziu, ale nie mam innego wyjścia! Ona musi kogoś sobie znaleźć!
- Ale portal randkowy? Ty wiesz jacy zboczeńcy lub pedofile mogą ją tam zobaczyć?
- Ty wiesz, że o tym nie pomyślałam.- szybko skasowała to co napisała i wyszła z jakiegoś dennego portalu randkowego.- Ale co ja mam z nią zrobić? Nie chce się umawiać na randki bo się boi innych ludzi.
- A może byśmy tak dali jej spokój. Przecież na każdego przyjdzie czas. Nawet na Annę. Więc nie bądź taka i się uspokój.
- Może masz rację.- przyłożyła palce do brody, co nie wróżyło nic dobrego.- Ale mogę jej pomóc. Mówiłeś mi iż pan X jest nieśmiały w stosunku do kobiet. Tak więc może ich ze sobą zeswatamy?- zrobiła te swoje oczka.
- Sayuri i co ty chcesz przez to osiągnąć? Co jeśli oboje nie będą gadać i się nie polubią. Albo co gorsza, zakochają się w sobie, jednak ten będzie musiał z nią zerwać bo się nie spodoba jego rodzicom? Wtedy będzie to twoja wina. Ale ty o tym wiesz.
- Oczywiście, że…. Nie. Ale ja chce, żeby była szczęśliwa. Czy to aż tak wiele?
- No nie, ale zauważ iż może jej nie potrzeba wiele do szczęścia. Kiedy ostatnio rozmawiałyście o jej treningach co?
- O kurwa! Ona ma dzisiaj ważne zawody!- załamana osunęła się na podłogę. Ukucnąłem naprzeciwko niej.
- A wiesz na jakim kanale to leci? To może jeszcze na coś zdąży….
- Oczywiście, że wiem! To na 269!- zaśmiałem się, spoglądając na jej piersi…. Oczywiście dała mi po twarzy.- Nie myśl o niczym zboczonym Kakuzu!- ech te kobiety, z nimi nawet podroczyć się nie można….
- Wiem Kaziu, ale nie mam innego wyjścia! Ona musi kogoś sobie znaleźć!
- Ale portal randkowy? Ty wiesz jacy zboczeńcy lub pedofile mogą ją tam zobaczyć?
- Ty wiesz, że o tym nie pomyślałam.- szybko skasowała to co napisała i wyszła z jakiegoś dennego portalu randkowego.- Ale co ja mam z nią zrobić? Nie chce się umawiać na randki bo się boi innych ludzi.
- A może byśmy tak dali jej spokój. Przecież na każdego przyjdzie czas. Nawet na Annę. Więc nie bądź taka i się uspokój.
- Może masz rację.- przyłożyła palce do brody, co nie wróżyło nic dobrego.- Ale mogę jej pomóc. Mówiłeś mi iż pan X jest nieśmiały w stosunku do kobiet. Tak więc może ich ze sobą zeswatamy?- zrobiła te swoje oczka.
- Sayuri i co ty chcesz przez to osiągnąć? Co jeśli oboje nie będą gadać i się nie polubią. Albo co gorsza, zakochają się w sobie, jednak ten będzie musiał z nią zerwać bo się nie spodoba jego rodzicom? Wtedy będzie to twoja wina. Ale ty o tym wiesz.
- Oczywiście, że…. Nie. Ale ja chce, żeby była szczęśliwa. Czy to aż tak wiele?
- No nie, ale zauważ iż może jej nie potrzeba wiele do szczęścia. Kiedy ostatnio rozmawiałyście o jej treningach co?
- O kurwa! Ona ma dzisiaj ważne zawody!- załamana osunęła się na podłogę. Ukucnąłem naprzeciwko niej.
- A wiesz na jakim kanale to leci? To może jeszcze na coś zdąży….
- Oczywiście, że wiem! To na 269!- zaśmiałem się, spoglądając na jej piersi…. Oczywiście dała mi po twarzy.- Nie myśl o niczym zboczonym Kakuzu!- ech te kobiety, z nimi nawet podroczyć się nie można….
[ Anna ]
Siedziałam w
szatni, a Mei biła Yamato za to iż pocałował ją na naszych oczach. Śmiałam się
tak jak każdy. Nagle zostałam przez kogoś złapana.
- No to dziś impreza u ciebie co Ann?
- No raczej. Przecież dziś są trzy święta!- krzyknęła Sawa.
- Hę? Tokio puść mnie!
- No wiesz, dziś są twe osiemnaste urodziny, po raz kolejny wygraliśmy te zawody utrzymując naszą tradycję no i dziś mija dziesięć lat odkąd trenujemy razem.
- No tak! To idziecie?- spytałam starając zatrzymać łzy. Mei pierwsza się przy mnie zjawiła i razem wyszłyśmy. Reszta od razu nas dogoniła. Przede mną jakby z ziemi wyrosła kobieta z mikrofonem.
- Anna powiedz nam czy w twoim solowym występie specjalnie spadałaś czy to było twoje nieutrzymanie się w tej pozycji?
- Proszę spojrzeć tutaj!- ludzie krzyczeli w moją stronę.
- Bardzo przepraszamy, jednak jesteśmy zmęczeni.- Tokio złapał mnie za nadgarstek i pociągnął tylko sobie znaną stronę.- Nie dadzą nam wyjść normalnie. Może tak taniec do „ Ending Story”?- uśmiechnął się. A ja przytaknęłam. Puścił muzykę z telefonu i zaczęliśmy tańczyć. Tylko po to by się wydostać. Jednak to i tak było dla mnie radością, którą czerpię z tego za każdym razem…. Panowie krzyczeli, jakby byli nachlani. No dobra wypiliśmy kilka puszek, no ale to nikomu nie zaszkodziło! Przecież po coli nic się nie stanie. Ale nie. Oni muszą sobie poudawać. Czasami zastanawiałam się jak to możliwe iż się z nimi przyjaźnię.
- Mei co jest?- zagadnęłam do niej.
- Wiesz, Yamato coraz bardziej jest niedostępny. Nie widuję go często, jedynie to na treningach…
- To przez to iż się zgodziłaś aby został modelem.- powiedziała Sawa.
- Nom, Mei-chan może powinnaś mu o tym powiedzieć?
- Anna a ty powinnaś sobie znaleźć chłopaka.- odpowiedziała mi.- Porozmawiam z nim, ale ty będziesz musiała znaleźć sobie chłopaka w ciągu dwóch tygodni. Zgoda?- wyciągnęła w moją stronę dłoń. Uścisnęłam ją, musiałam jej pomóc.
- Dobra a teraz marsz do niego.- uśmiechnęłam się. Po chwili byliśmy pod moim domem. Weszliśmy i od razu usłyszałam.
- STO LAT ANNA!- by po chwili ktoś zapalił światło i ujrzałam całą swoją klasę, wraz z klasą Sayuri oraz z…
- Akatsuki!- pisnęła Aiko wraz a Asami.
- No młoda i jak wrażenie?- spytał się mnie Sasori, podając pudełko. Ale ja mu nie odpowiedziałam tylko wybiegłam z domu, ze łzami. Wiedzą dobrze iż nie lubię niespodzianek! A zwłaszcza imprez! Słyszałam krzyk Tokio, który za mną biegł. Nie zauważyłam korzenia i bym się wywaliła, gdyby ktoś nie chwycił mnie za nadgarstek. Tym kimś okazał się Tokio.
- Ann, przestań płakać.- powiedział a ja przytuliłam się do niego.- Postaraj się może uśmiechnąć. W końcu urodziny ma się tylko raz w roku….
- No to dziś impreza u ciebie co Ann?
- No raczej. Przecież dziś są trzy święta!- krzyknęła Sawa.
- Hę? Tokio puść mnie!
- No wiesz, dziś są twe osiemnaste urodziny, po raz kolejny wygraliśmy te zawody utrzymując naszą tradycję no i dziś mija dziesięć lat odkąd trenujemy razem.
- No tak! To idziecie?- spytałam starając zatrzymać łzy. Mei pierwsza się przy mnie zjawiła i razem wyszłyśmy. Reszta od razu nas dogoniła. Przede mną jakby z ziemi wyrosła kobieta z mikrofonem.
- Anna powiedz nam czy w twoim solowym występie specjalnie spadałaś czy to było twoje nieutrzymanie się w tej pozycji?
- Proszę spojrzeć tutaj!- ludzie krzyczeli w moją stronę.
- Bardzo przepraszamy, jednak jesteśmy zmęczeni.- Tokio złapał mnie za nadgarstek i pociągnął tylko sobie znaną stronę.- Nie dadzą nam wyjść normalnie. Może tak taniec do „ Ending Story”?- uśmiechnął się. A ja przytaknęłam. Puścił muzykę z telefonu i zaczęliśmy tańczyć. Tylko po to by się wydostać. Jednak to i tak było dla mnie radością, którą czerpię z tego za każdym razem…. Panowie krzyczeli, jakby byli nachlani. No dobra wypiliśmy kilka puszek, no ale to nikomu nie zaszkodziło! Przecież po coli nic się nie stanie. Ale nie. Oni muszą sobie poudawać. Czasami zastanawiałam się jak to możliwe iż się z nimi przyjaźnię.
- Mei co jest?- zagadnęłam do niej.
- Wiesz, Yamato coraz bardziej jest niedostępny. Nie widuję go często, jedynie to na treningach…
- To przez to iż się zgodziłaś aby został modelem.- powiedziała Sawa.
- Nom, Mei-chan może powinnaś mu o tym powiedzieć?
- Anna a ty powinnaś sobie znaleźć chłopaka.- odpowiedziała mi.- Porozmawiam z nim, ale ty będziesz musiała znaleźć sobie chłopaka w ciągu dwóch tygodni. Zgoda?- wyciągnęła w moją stronę dłoń. Uścisnęłam ją, musiałam jej pomóc.
- Dobra a teraz marsz do niego.- uśmiechnęłam się. Po chwili byliśmy pod moim domem. Weszliśmy i od razu usłyszałam.
- STO LAT ANNA!- by po chwili ktoś zapalił światło i ujrzałam całą swoją klasę, wraz z klasą Sayuri oraz z…
- Akatsuki!- pisnęła Aiko wraz a Asami.
- No młoda i jak wrażenie?- spytał się mnie Sasori, podając pudełko. Ale ja mu nie odpowiedziałam tylko wybiegłam z domu, ze łzami. Wiedzą dobrze iż nie lubię niespodzianek! A zwłaszcza imprez! Słyszałam krzyk Tokio, który za mną biegł. Nie zauważyłam korzenia i bym się wywaliła, gdyby ktoś nie chwycił mnie za nadgarstek. Tym kimś okazał się Tokio.
- Ann, przestań płakać.- powiedział a ja przytuliłam się do niego.- Postaraj się może uśmiechnąć. W końcu urodziny ma się tylko raz w roku….
****
Tak więc dziś daję notkę, w której pomogła mi ma kochana Miki ^^ Jej fragment to zakupy Ami, i to moim zdaniem najlepszy moment w notce.... A więc tak notka ma taką a nie inną nazwę bo tak jak i moja postać Anna obchodzę dziś urodzinki. Nie ma to jak kolejny rok na karku ;)